⏱️ 5 min.

Tsunoda przyznał: „Są rzeczy, których Red Bull nie potrafił wyjaśnić”. Trzy weekendy prawdy w Baku, Katarze i Austin

Zdjęcie autora artykułu

Paweł Trafny

19-09-2025 12:09
Yuki Tsunoda

Yuki Tsunoda po awansie do Red Bulla zebrał zaledwie dziewięć punktów i znalazł się pod rosnącą presją. Helmut Marko wyznaczył meksykański weekend pod koniec października jako punkt odniesienia, co oznacza, że trzy najbliższe rundy mają dla Japończyka znaczenie krytyczne. W przeddzień Grand Prix Azerbejdżanu kierowca przyznał, że w długich przejazdach działy się rzeczy, których „nawet zespół nie potrafił wyjaśnić”.

Awans zabolał

Tsunoda wszedł do zespołu głównego z dużą energią, ale liczby nie kłamią: dziewięć punktów od początku sezonu to dorobek, który w realiach Red Bulla wywołał alarm. Oczekiwania są jasne – regularne Q3 i solidne punktowanie w niedzielę. Tymczasem obraz formy okazał się odwrotny niż u kilku poprzednich partnerów Maxa Verstappena: Tsunoda bywa szybki w kwalifikacjach, a traci właśnie w tempie wyścigowym. Sergio Pérez miewał odwrotnie – cierpiał bardziej w soboty, a w niedzielę minimalizował straty. To porównanie boleśnie uwypukliło, gdzie leży problem. Jak powiedział Yuki Tsunoda przed GP Azerbejdżanu:

Musiałem skupić się na długich przejazdach. W Monzy miałem trochę uszkodzeń, ale jako zespół ciężko pracowaliśmy, aby zrozumieć główny problem tempa na długim dystansie. Doświadczaliśmy rzeczy, których nawet zespół nie potrafił naprawdę wyjaśnić.

Q3 jest, ale wyścig ucieka

W kwalifikacjach Japończyk odnotował postęp. W Monzy wszedł do Q3 – zgodnie z wewnętrznie wyznaczonym celem – a w skali sezonu pod jednym okrążeniem potrafił zbliżyć się do Verstappena na około dwie dziesiąte (poza Q3). To surowo wysoki poziom wykonania, tym bardziej że część weekendów przejechał ze starszą specyfikacją podłogi, co samo w sobie jest niekomfortowe, bo utrudnia bezpośrednie porównania. Jak podkreślił kierowca Red Bulla:

Jeśli chodzi o krótkie przejazdy, jestem z nich bardzo zadowolony. Pokazuję z wyścigu na wyścig, że zbliżam się do Maxa, nawet jeśli mamy różnice w pakiecie.

Monza: 0,3 s na okrążenie to nie cała prawda

Niedziela na Monzy obnażyła jednak skalę kłopotu. Meta 80 sekund za zwycięzcą – nawet uwzględniając uszkodzenia – postawiła pytania o degradację opon i powtarzalność. Jak powiedział Yuki Tsunoda:

To, co usłyszałem, to że uszkodzenia kosztowały mniej niż trzy dziesiąte na okrążenie, ale i tak mieliśmy problemy. Zmagałem się z kwestiami, których nawet zespół nie potrafił wyjaśnić, i próbowaliśmy je rozwiązać.

„Leczenie balansem”. Gdy ustawienia gaszą pożar

Przez znaczną część weekendów Tsunoda musiał sięgać po kompromisy w ustawieniach – co rzadko bywa optymalne. Wysokie zużycie ogumienia wymuszało zmiany, które odbierały osiągi w innych obszarach. To tłumaczy, czemu kwalifikacyjnie bywa blisko, ale w tzw. „long runach” opony „umierają za szybko” i tempo spada. Jak wyjaśnił kierowca:

Musieliśmy niejako leczyć te rzeczy balansem, co nie było idealne, bo byłem zadowolony z dotychczasowego wyważenia. A jednak opony zużywały się jak szalone. Do FP3 próbowaliśmy znaleźć źródło zużycia, ale go nie znaleźliśmy, więc trzeba było dostosować balans.

Techniczna układanka: podłoga, okno pracy opon i konsekwencja

Jeżeli pakiet jest niespójny między samochodami, okno pracy ogumienia może się rozjechać. W kwalifikacjach, gdy gumy są świeże i łatwo „złapać” temperaturę, kierowca z mniejszym dociskiem względnie nadąża. W dłuższym stintcie, gdy liczy się powtarzalność i dbałość o temperatury rdzenia, każdy brak stabilności aerodynamicznej i mechanicznej przyczepności mnoży straty. Efekt kuli śnieżnej: częstsze poślizgi to większa degradacja i gorsze tempo. Jak dodał Tsunoda:

Brakuje mi w długich przejazdach. Ciężko pracujemy, żebym ja i zespół złożyli wszystko w całość właśnie w dłuższych przejazdach. Próbowałem wielu rzeczy, żeby to zadziałało.

Trzy weekendy prawdy i deadline od Marka

Helmut Marko wyznaczył Grand Prix Meksyku jako punkt odniesienia, co w praktyce nadało wagę trzem kolejnym rundom. Dla Tsunody to był jasny sygnał: przyspieszyć proces i dostarczyć oczekiwane rezultaty wyścigów, aby zespół mógł ocenić postęp bez wymówek sprzętowych czy przypadkowych zmiennych. W Red Bullu komunikaty są krótkie i zrozumiałe: w niedzielę trzeba dowozić.

Hadjar na radarze 2026, powrót do Racing Bulls? „Niczego nie wykluczam”

W tle personalnej układanki przewija się nazwisko Isacka Hadjara, który – jak wynika z nastrojów w padoku – jest faworytem do fotela od 2026 roku. Tsunoda nie zamknął furtki na swój powrót do Racing Bulls, co świadczy o chłodnym realizmie. To nie deklaracja kapitulacji, tylko czytelne postawienie sprawy: jeśli będzie trzeba, zrobi krok w bok, ale dopóki jest czas, zamierza udowodnić, że potrafi utrzymać tempo wyścigowe na poziomie wymaganym przez zespół.

Co musi zadziałać tu i teraz

Z perspektywy inżynierskiej priorytety są oczywiste:

  • Stabilizacja tempa na długim przejeździe – spójne, powtarzalne okrążenia bez skoków w degradacji.
  • Okno pracy opon – kontrola temperatur i ślizgu, by nie „zjadać” tylnej osi, szczególnie w sekwencjach wolnych zakrętów.
  • Pakiet aerodynamicznyustawienie podłogi i dyfuzora z balansem hamulców i dystrybucją energii w hybrydzie, aby nie „przepalać” gum na wyjściach z zakretów.
  • Decyzyjność na ścianie – strategie postojów i korekty ciśnień opon pod torowe warunki.

Baku karze błędne okno pracy opon: długie proste, mocne dohamowania i wolne nawroty. Jeśli tylne opony zbyt szybko tracą przyczepność, tempo rozsypuje się lawinowo. W takim środowisku posiłkowanie się drastycznymi zmianami balansu tylko maskuje problem i najczęściej odbija się czkawką trzy okrążenia później.

Ironia czasu: szybkość jest, tylko nie w ten dzień

To paradoks roku Tsunody: umie pojechać jedno okrążenie blisko Verstappena, ale jak przychodzi niedziela, widać pęknięcia w fundamencie. W Red Bullu półśrodki nie przechodzą – liczy się dowód w punktach. Na szczęście – i to fakt, nie kurtuazja – kwalifikacyjny sufit Tsunody jest coraz wyżej , a to oznacza, że pożądany punkt wyjściowy istnieje. Jeśli inżynierowie dojdą do źródła niewytłumaczonej degradacji, różnica między sobotą a niedzielą może się spłaszczyć.

Wnioski na dziś

Red Bull oczekuje od Tsunody jednej rzeczy: przewidywalnej, powtarzalnej niedzieli. Q3 to minimum, ale bez stabilnego tempa na długim dystansie to tylko połowa roboty. Marko wskazał tzw. deadline, a Tsunoda nie uciekał od tematu. Otwarta głowa, gotowość do testowania i przyznanie, że „są rzeczy, których nie potrafili wyjaśnić”, to w tym środowisku dojrzała postawa. Teraz zostaje najtrudniejsze: zamienić transparentność na wynik. Bo w Red Bullu prawdziwą walutą zawsze był niedzielny stoper.

O autorze

Zdjęcie autora artykułu

Paweł Trafny

Na co dzień dziennikarz, po godzinach mechanik-amator. Lubię brudzić ręce i pisać czystą prawdę o autach.