Samochody marki BMW do najtańszych nie należą, zresztą jak przystało na producenta premium. Słono trzeba również płacić za wyposażenie dodatkowe. Gdy myślisz, że już masz wszystko, wtem bawarski producent każe bulić tak naprawdę za nic więcej, jak tylko aktualizację systemu.
I to jeszcze w przypadku takiej funkcjonalności, która stereotypowemu kierowcy BMW raczej się nie przyda. Mowa o aktywnych światłach, nieoślepiających innych użytkowników dróg, dostępnych dopiero po uiszczeniu opłaty. Na etapie użytkowania pojazdu.
To bardzo fajne rozwiązanie i w wielu samochodach działa bez zarzutu. Technologia pozwala na wykrycie obecności innych użytkowników dróg i wyłączenie części świateł tak, aby jednocześnie oświetlać drogę, bez rażenia np. kierowców jadących z naprzeciwka.
Za co tak naprawdę BMW chce pieniądze? Za odblokowanie funkcjonalności, która i tak jest już fizycznie dostępna w pojeździe. To praktyka stosowana od prawie dwóch lat, o czym wspomniał dziennikarz Car Magazine, Jake Groves w swoim viralowym tweecie:
Night drive in a 530e. Pressed the high beam assist button, but a message from the car essentially said “no, you need to buy the feature first on the ConnectedDrive store.” BMW and Merc both keen to do this more in future, so this won’t be the first time we’ll see it… 💡💰 pic.twitter.com/hQzkwhP1Oe
— Jake Groves (@_jakegroves) March 24, 2021
Każda firma realizuje swoją strategię. I każda ma na celu generowanie jak najwyższych zysków. Jednak to, co internautów najbardziej frustruje w tym konkretnym przypadku, to kwestia bezpieczeństwa. Można wyjść z założenia, że dla przeciętnego posiadacza nowego BMW 160 funtów to relatywnie niewiele (równowartość około 875 zł przy obecnym kursie). Jednak czy statystyczny właściciel będzie gotowy „zainwestować w funkcjonalność, która tak naprawdę w większej mierze ułatwi życie innym kierowcom?” – pytają internauci.
W rzeczywistości i bez tego systemu można być wzorowym kierowcą – wystarczy obserwować to, co dzieje się na drodze i zawczasu wyłączyć długie światła. To po pierwsze. Po drugie, wspomniany system poprawia bezpieczeństwo na dwa sposoby – nie oślepia kierowców, ale także polepsza to, co widzi osoba siedząca za kierownicą BMW. A lepsza widoczność to szybsza reakcja, która w podbramkowej sytuacji może okazać się kluczowa.


Obrazek ilustruje działanie systemu.
Wystarczy wyobrazić sobie potencjalny scenariusz – po zmroku kierowca BMW jedzie boczną drogą, po jednym pasie w każdym kierunku, z naprzeciwka wyłania się kilka pojazdów, przez co zmuszony jest wyłączyć długie światła. Nie zauważa pieszego bez odblasków i… resztę historii można sobie dopowiedzieć. Gdyby miał inteligentne światła wyłączające wiązki tak, aby nie oślepiać kierowców i oświetlać jednocześnie drogę, istniałoby prawdopodobieństwo uniknięcia potrącenia pieszego. Więc tak naprawdę na lepszej widoczności zyskują wszyscy.
W kwestii bezpieczeństwa faktycznie producenci nie powinni uznawać kompromisów. Jednak należy mieć świadomość, że wiele osób jeździ samochodami niesprawnymi technicznie lub po prostu leciwymi. I we wspomnianym wcześniej scenariuszu mieliby oni jeszcze mniej czasu na reakcję od momentu zauważenia pieszego. Co nie zmienia faktu, że z pewnością postawa BMW nie jest prospołeczna…
No, ale taki już mamy klimat. I tak lepszy niż w USA. Tam NHTSA jeszcze nie dopuściło możliwości korzystania z takiego rozwiązania. Producenci wciąż czekają na ostateczną decyzję. A to może jeszcze potrwać.
W szerszej perspektywie
Jake Groves poskarżył się na BMW, ale… do skoku na kasę szykuje się Volkswagen. Niemiecki producent uruchomił pilotażowy program pay-as-you-go, w którym niektóre z aktywnych układów wsparcia kierowcy mogłyby być dostępne dopiero za opłatą.