Branża motoryzacyjna przeżywa ostatnio kryzys związany z brakiem mikrochipów, wykorzystywanych w samochodach. Sytuacja właśnie się pogorszyła – w ostatni weekend spaleniu uległ zakład drugiego największego na świecie producenta tego typu elementów.
Pożar w głównym zakładzie japońskiej firmy Renesas Electronics nie mógł chyba przyjść w „lepszym” momencie. Praktycznie nie ma dnia bez informacji o kolejnych zamkniętych fabrykach, czy przestojach w produkcji, spowodowanych brakiem mikrochipów.
W ostatnim czasie strach padł na Volvo, które jeszcze w marcu będzie zmuszone do wstrzymania produkcji w swoich zakładach mieszczących się w Stanach Zjednoczonych. Tym samym szwedzka marka dołączy do General Motors, Forda, Hondy, Nissana, RAM-a i kilku innych wytwórców, którzy już podjęli podobne kroki.
Wcześniej, w wyniku kryzysu energetycznego w Teksasie wstrzymano produkcję w fabrykach należących do firm NXP Semiconuctors oraz Infineon Technologies, będącymi, odpowiednio, nr 1 i 3 w dziedzinie układów scalonych dla przemysłu motoryzacyjnego. Renesas Electronic, a więc nr 2, kontroluje 20% światowego rynku, zaopatrując m.in. takie firmy jak Toyota Motor i Nissan Motor.
Problemem COVID-19
Ale za zamieszanie z brakiem mikrochipów odpowiada przede wszystkim pandemia COVID-19, która doprowadziła najpierw do wstrzymania produkcji w fabrykach samochodów, a później – do wstrzymania zamówień mikrochipów. W efekcie producenci i dostawcy półprzewodników skierowali swoje działania w kierunku innych sektorów, w szczególności elektroniki użytkowej, na którą popyt wzrósł, choćby ze względu na rzesze ludzi pracujących z domu.
Gdy po lockdownie produkcja aut ruszyła pełną parą, zapotrzebowanie na mikrochipy zaczęło rosnąć szybciej niż wskazywałyby na to prognozy. Ale wytwarzanie tych elementów nadal było skierowane na inne sektory rynku, przez co powstały trudne do nadrobienia zaległości. Sytuacji nie poprawia również to, że czas realizacji zamówień na półprzewodniki wynosi… 26 tygodni!
Pożar
Pożar w zakładzie w miejscowości Hitachinaka wybuchł w nocy z piątku na sobotę (19 marca) o godzinie 2:47. Uszkodzeniu uległo 11 maszyn wytwarzających najnowsze układy scalone. Co istotne, około 2/3 produkcji tego zakładu jest przeznaczona dla przemysłu samochodowego.
Szef Renesas Hidestoshi Shibata podczas konferencji prasowej w niedzielę 21 marca nie przekazał zbyt dobrych wieści:
Przepraszam za wszelkie niedogodności i kłopoty spowodowane przez ten incydent. Dołożymy starań, aby zminimalizować straty, w tym spróbujemy zwiększyć nasze moce przerobowe. Na razie trudno ocenić, czy możliwe jest zastąpienie produkcji w innych fabrykach.
Na domiar złego odbudowa zniszczeń oraz ponowne uruchomienie fabryki w Hitachinaka ma zająć minimum 1 miesiąc. Nastrojów nie poprawia również fakt, że fabryka ma zapasy mikrochipów tylko na jeden miesiąc, na co wpływ miało wstrzymanie produkcji w wyniku lutowego trzęsienia ziemi w prefekturze Fukushima.
Przedstawiciel handlowy firmy powiedział, że w połączeniu ze stanami magazynowymi dystrybutorów, zapasy chipów mogą wystarczyć na dwa lub trzy miesiące. „Producenci samochodów nie mają prawie żadnych własnych zapasów. Kiedy nasze zapasy się skończą, nie będzie zbyt wesoło” – dodał.
Konkluzja
Samochód składa się z około 30 000 części. Obecnie producenci starają się konsolidować zamówienia do mniejszej liczby firm, aby w ten sposób obniżać koszty – w końcu większe zamówienie równa się wyższa marża. A to oznacza duże uzależnienie poszczególnych wytwórców aut od konkretnych poddostawców.
Problemy, jakie dotknęły japońską fabrykę, niedługo odbiją się czkawką całej branży motoryzacyjnej. Już odbiły się natomiast samej firmie Renesas Electronics, której akcje na tokijskiej giełdzie na poniedziałkowym otwarciu były przecenione o 5%.
Straty w wyniku wstrzymania produkcji szacowane są na 7 mld JPY miesięcznie (156 mln USD)!