Fani Formuły 1 byli świadkami kuriozalnych decyzji sędziowskich dotyczących limitów toru w wyścigu na torze w Bahrajnie. Nie dziwi więc reakcja dyrektora zespołu Red Bull Racing – Christiana Hornera . Jest po prostu wściekły na zaistniałą sytuację.
W internecie pojawiła się kompilacja wyjazdów Lewisa Hamiltona. Naliczono dokładnie 29 nadużyć toru. To dużo, tym bardziej że sporo innych zawodników jechało ciaśniej, więc i wolniej. Wśród nich był Max Verstappen, który na linii mety zameldował się zaledwie zaledwie 0,745 sekundy za kierowcą Mercedesa. Ostateczna różnica czasowa była więc marginalna.
Ale od początku… w sesji treningowej sędziowie zwracali uwagę na kierowców wyjeżdżających zbyt szeroko z zakrętu numer 4 i ostrzegli, że za nieprzestrzeganie granic toru będą grozić konsekwencje. Podczas sesji kwalifikacyjnej udowodnili, że do sprawy podchodzą poważnie, anulując czasy kierowcom, którzy nie respektowali ich decyzji.
W wyścigu sytuacja wyglądała zgoła inaczej, zgodnie zresztą z poprawionymi notami od dyrekcji wyścigu, rozesłanymi w piątek, w których stwierdzono, że wspomniane miejsce „nie będzie monitorowane pod kątem czasu okrążenia, ponieważ granice toru definiują sztuczna trawa i żwirowa pułapka”. Okej, czyli mamy jasność…
Nie, jednak nie mamy jasności. We wspomnianych notatkach odniesiono się bowiem do artykułu 27.3 regulaminu sportowego, zgodnie z którym „kierowcy muszą dołożyć wszelkich rozsądnych starań, aby korzystać z toru przez cały czas i nie mogą go celowo opuszczać bez uzasadnionego powodu”.
Co było kuriozalnego w wyścigu otwierającym sezon 2021? Brak konsekwencji ze strony sędziów. Otóż, mniej więcej w połowie wyścigu Verstappen otrzymał komunikat od Red Bulla, że inni kierowcy, w tym Hamilton, szeroko wyjeżdżają w zakręcie czwartym. Zespół zachęcił Holendra, aby jechał tak samo. Max nie ukrywał swojego zaskoczenia w kontekście bezkompromisowych decyzji sędziów w sesji kwalifikacyjnej.
Niedługo potem sędziowie zwrócili uwagę ekipie Mercedesa na nadużywanie granic toru, po czym Hamilton przez radio usłyszał, że ma jechać ciaśniej w czwartym zakręcie, bo w innym wypadku spotka go kara. Lewis stwierdził, że przecież jechał w ten sposób od początku.
Oznacza to, że w pierwszej połowie wyścigu Max Verstappen mógł stracić sporo niezwykle cennego czasu. Ciekawie jednak zrobiło się pod koniec rywalizacji. Holender właśnie w czwartym zakręcie wyprzedził Lewisa Hamiltona, nadużywając przy tym granic toru w sposób jeszcze bardziej rażący niż robili to inni kierowcy wcześniej. W każdym razie polecono mu oddanie pozycji właśnie zważywszy na wspomniane okoliczności. Tak też zrobił i… przegrał.
O przebiegu wyścigu ze swojej perspektywy opowiedział Chris Horner:
To było frustrujące. Mogliśmy się zorientować, gdy tylko Mercedes zaczął używać tej części toru. Zastanawialiśmy się razem z kontrolą wyścigu, czy w takim przypadku też możemy tak robić? Można było tam zyskać 0,2 sekundy. Mercedes korzystał z tego okrążenie po okrążeniu. Dopiero później dyrektor wyścigu poprosił ich o przestrzeganie limitów, pod groźbą kary. Max oczywiście pojechał tam szeroko podczas manewru wyprzedzania – o takiej sytuacji oczywiście wspomniano przed wyścigiem i jasnym było, że musi oddać pozycję. Zrobił to natychmiast, poinstruowaliśmy go po tym, jak dostaliśmy informację od kontroli wyścigu. Limitu toru to zawsze kwestia sporna. Ale musimy po prostu mieć spójną sytuację. Nie można powiedzieć, że można go używać w wyścigu, ale nie można tam wyprzedzać; to powinno być czarne lub białe, a nie w odcieniach szarości. Oczywiście ciężko jest przegrać tak wyścig będąc tak blisko rywala, ale musimy wynieść z tego weekendu wiele pozytywów.
Verstappen pytał też Red Bulla po wyścigu o to, dlaczego nie pozwolili mu utrzymać przewagi, którą zyskał po wyprzedzeniu Hamiltona i zbudować na tyle dużą lukę nad Mercedesem, by zniwelować ewentualnie nałożoną przez stewardów karę. Horner uznał jednak, że zespół podjął słuszną decyzję i zachował się fair play.