Francuzi chcą iść wzorem Volvo i podobnie jak Szwedzi wprowadzić ograniczenie prędkości w wyprodukowanych przez siebie samochodach do 180 km/h.
Pierwsze było Volvo, które w ramach programu „Safety Vision” w zeszłym roku ograniczyło prędkość swoich aut do 180 km/h. I to niezależnie od modelu, wersji ani silnika. Za takim zabiegiem stoi wizja, która zakłada, „że nikt nie powinien zginąć ani odnieść poważnych obrażeń w nowym samochodzie Volvo”.
Teraz do Szwedów mają dołączyć Francuzi, o czym donosi niemiecki Spiegel. Według niego podczas zeszłotygodniowego spotkania w Paryżu szef Renault – Luca de Meo – powiedział akcjonariuszom, że główną przyczyną zgonów na drogach nadal stanowi zbyt wysoka prędkość.
Aby to zmniejszyć francuski producent chce ograniczyć prędkość maksymalną swoich nowych aut do 180 km/h i wprowadzić system „Safet Coach”. Ma on monitować ograniczenia prędkości oraz warunki drogowe i dostosowywać do nich tempo jazdy.
Spiegel donosi, że za ruchem Renault ma iść także Dacia, a biorąc ostatnio słabe wyniki tego producenta w testach zderzeniowych, z pewnością nie jest to zły pomysł. Tym bardziej że pojazdy rumuńskiej marki wybierają przeważnie leciwy kierowcy, wyróżniający się drugą średnią wieku na rynku (48 lat).
Na tę chwilę nie wiadomo, kiedy Renault i Dacia rozpoczną produkcję samochodów ze wspomnianym powyżej systemem „Safety Coach”. Nie zdziwimy się, że w niedalekiej przyszłości dołączą do nich kolejne firmy.
Zresztą ograniczenie prędkości może wymóc choćby przechodzenie świata na samochody na prąd, które przy obecnym rozwoju techniki podczas jazdy autostradą zużywają ogromne ilości energii, co wyraźnie ogranicza ich zasięg.