MotoGuru.pl

To nie ekologia się „nie spisała”. Historia Bluecarów z Paryża

Miały być rozwiązaniem na czyste i tanie podróżowanie po Paryżu. Teraz gniją w polu obok francuskiej miejscowości Romantin. Powód? Jest co wymieniać.

Nie, to nie materiał o przewadze samochodów spalinowych nad elektrycznymi, tylko o tym, jak paryska rewolucja skończyła się klapą.

Jest rok 2011, prywatna firma Bollore wprowadza system współdzielenia samochodów elektrycznych o nazwie Autolib. Początkowo do dyspozycji użytkowników zostaje oddanych 250 aut Bluecar i tyle samo stacji ładowania, do których po skończeniu jazdy musiały one zostać z powrotem podłączone. Do lipca 2014 roku jest już 2500 pojazdów, a w szczytowym okresie – 3000.

Nie mniej imponujące są dane dotyczące początkowej działalności Autolib. Do połowy października 2013 roku auta wykorzystano już 3 miliony razy, a średnia dzienna osiągnęła 10 000 wynajmów! W połowie 2014 roku wszystkie udostępnione Bluecary mają na koncie łączny dystans wynoszący, bagatela, 30 000 000 km!

Bluecary przy punktach ładowania.

Jak działa system? Użytkownicy płacą abonament oraz opłatę za każdą wycieczkę samochodem. W najlepszym okresie działalności, a więc do 2016 roku, Bollore może się pochwalić 110 000 abonentami, by pod koniec 2017 roku ich liczba spadła do 102 000.

Dlaczego tak się dzieje? Autolib przestaje wytrzymywać konkurencję ze strony Ubera oraz działalności innych systemów transportu publicznego, jak rowery i hulajnogi elektryczne. Na taki stan rzeczy wpływają również uporczywe problemy z czystością floty Bluecarów, ich parkowaniem oraz rezerwacją.

Kluczyk w autach był przymocowany za pomocą… gumowej linki.

Auta są też w coraz gorszym stanie wizualnym. Ponieważ muszą zarabiać na siebie, pomimo uszkodzonych zderzaków i elementów nadwozi, często pozostają wciąż w użytku. Na domiar złego nagminnie pełnią funkcję noclegowni dla bezdomnych. 

Coraz większe zadłużenie

Autolib według biznesplanu sporządzonego przez Bollore, do 2023 roku ma przynieść zysk w wysokości 56 milionów euro. Niestety, rzeczywistość okazuje się mniej różowa. I choć srebrne Bluecary są wynajmowane średnio co 5 sekund, a system ma wysoką, 92-procentową aprobatę ze strony klientów, przestaje być dochodowy. 

Zamiast zysku 56 milionów euro, pojawia się strata, która we wspomnianym 2023 roku ma wynieść 293 miliona euro. A to okazuje się gwoździem do trumny dla Autolib. Bollore próbuje wprawdzie jeszcze ratować swoją usługę, prosząc miasto o 40 miliona euro rocznie na spłatę zadłużenia, jednak zamiast uzyskania pomocy, dochodzi do rozwiązania umowy. Bluecary ostatecznie znikają z ulic Paryża 31 lipca 2018 roku.

W cenie od 16 900 zł

Część z floty Autolib Bluecarów odkupuje firma Autopuzz – dokładnie 2000 aut. Zostają one odświeżone i przygotowane do sprzedaży, która odbywa się m.in. w Romantin pod supermarketem Carrefour. Cena? Jest zależna od stanu i przebiegu. Wynosi od 3700 (około 16 900 zł) do 6990 euro (około 31 500 zł) za egzemplarze, które przebyły mniej niż 30 000 km. Dla porównania nowy Bluecar jest dostępny od lutego 2013 roku. Kosztuje 19 000 euro (około 87 000 zł)!

Spartańska kabina auta.

I choć część z Bluecarów znajduje nabywców, wiele aut obecnie niszczeje na polach obok Romantin, co oczywiście nie pozostaje bez echa, wywołując burzę komentarzy na temat nieekologicznej natury elektryków. W dużej mierze ich agonia to efekt niedoskonałości technicznej ich akumulatorów, wymagających wyjątkowej troski ze strony użytkownika.

Bluecar

To dwu- (Blueutility) lub czteroosobowe autko miejskie o napędzie elektrycznym, opracowane przez Bollore. Mierzy 3,30 m długości, 1,72 m szerokości oraz 1,61 m wysokości, a do napędu ma 68-konny silnik. Do 60 km/h rozpędza się w 6,3 s i może pojechać z prędkością 130 km/h. Zasięg jest szacowany na 250 km w mieście i 150 km – poza nim.

Auto wyposażono w nieduży akumulator o pojemności 30 kWh, którego nie można ładować prądem stałym (DC), tylko zmiennym (AC), co wydłuża cały proces do minimum 8 godzin (przy użyciu słupka lub wallboxa).

Kolorowy ekran, zamontowany na szczycie deski rozdzielczej, przekazuje najważniejsze informacje dotyczące auta.

Ale największą wadą Bluecara okazuje się technologia, w jakiej wykonano jego baterie. Nie litowo-jonowe, tylko litowo-polimerowe – wykorzystują stopy metalicznego litu oraz polimery przewodzące pod postacią stałą (żelu), a nie ciekłą. Wyróżniają się niższą gęstością, ale mogą przybrać niemal dowolny kształt, przez co często wykorzystuje się je np. w smartfonach.

Akumulatory litowo-polimerowe są wrażliwe na działanie temperatur, dlatego mogą tracić swoje właściwości zarówno podczas przebywania w zbyt wysokiej, jak i w zbyt niskiej temperaturze. Optymalnie spisują się w zakresie 10-25 stopni Celsjusza. Są też wyjątkowo przeczulone na przeładowanie lub rozładowanie. W ich przypadku znacznie lepiej sprawdzają się krótkie sesje doładowywania niż długie ładowanie do pełna, co może doprowadzić do ich uszkodzenia. 

Przyjmuje się, że najlepiej pracują w przedziale 20-80% naładowania, a złotym środkiem jest około 40%. Co więcej, nieużywany akumulator dość szybko traci swoje napięcie, a pozostawiony nienaładowany przez dłuższy czas może… wyzionąć ducha. 

Przed konkurencją

Potencjalni klienci wiedzieli o przesadnej wrażliwości akumulatorów Bluecara, dlatego stosunkowo niewielu zdecydowało się na ich odkupienie za naprawdę okazyjną cenę. W efekcie auta obecnie niszczeją na polu obok Romantin i zapewne czekają na utylizację. Teoretycznie można by je rozdać, ale… ze względu na zastosowany rodzaj akumulatora prawdopodobnie nie nadają się już do użytku.

Ten smutny widok z pewnością stanowi wodę na młyn dla przeciwników samochodów elektrycznych, ale przecież podobne składowiska pojazdów spalinowych w przyrodzie są znacznie powszechniejsze. Dlatego nie dajcie się mu zwieść i nie popadajcie w skrajne nastroje dotyczące elektryków. Tym bardziej że zarówno za swojego życia, jak i po utylizacji pozostawiają po sobie znacznie mniej odpadów niż pojazdy spalinowe!

Bluecary tak naprawdę powstały w momencie, kiedy rozwój elektryków jeszcze raczkował, a na rynku dostępnych było raptem kilka aut, w tym choćby Mitsubishi i-MiEV, którego bateria wystarczyła na pokonanie 94 km. W rezultacie te małe autka w pewien sposób wyprzedzały swoje czasy. Oferowały bowiem zasięg, który w modelach na prąd praktycznie nie występował. Wyjątek stanowiła wtedy jedynie kosztująca około 100 000 euro Tesla Roadster (400 km).

I choć w Paryżu Bluecary zawiodły, nadal można je spotkać choćby na ulicach Singapuru, gdzie te małe autka wożą ludzi od 2018 roku.

W Singapurze Bluecary działają od 2018 roku.