Pomimo ciężkiego roku 2020, spowodowanego epidemią Covid-19, amerykańskie przedsiębiorstwo wytwarzające pojazdy elektryczne zrealizowało swój plan w 99,91%. Przynajmniej według najświeższych obliczeń. Bo te mogą się jeszcze zmienić ze względu na tolerancję błędu wynoszącą 0,5%. Na przestrzeni 12 miesięcy dostarczono 499 550 spośród docelowych 500 000 samochodów.
Robi wrażenie. To ponad dwukrotnie wyższa liczba dostarczonych pojazdów w pełni elektrycznych w porównaniu do największych konkurentów – chińskiego BYD i niemieckiego Volkswagena. Tym bardziej, że kilka fabryk – m.in. w Chinach, Fremont i Kalifornii – zostało zamkniętych na parę tygodni, zgodnie ze światowym trendem. Po to, by przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się wirusa.
Tesla „zamknęła” pierwszy kwartał dostarczając 88 400 pojazdów. W drugim było ich już 90 650, a w trzecim – 139 300, czyli nieco więcej niż szacowania na Wall Street. Elon Musk postanowił dobrą sytuację przekuć w jeszcze lepszą i zarządził intensyfikację prac pod koniec roku. Taktyka opłaciła się. W ostatnim kwartale przedsiębiorstwo wyprodukowało aż 179 757 pojazdów. Mało tego, klientom dostarczono 180 570 aut! Suma z czterech wspomnianych liczb to 498 920, więc już gdzieś po drodze skorygowano wyniki składowe, uzyskując wspomniane na początku 499 550. A liczenie wciąż trwa. Ale te brakujące setki nie mają większego znaczenia. To bardziej sprawa honoru.
Elon Musk i tak jest zadowolony:
Jestem tak dumny z zespołu Tesli za osiągnięcie tego wielkiego kamienia milowego! Na początku przygody z Teslą myślałem, że mamy (optymistycznie) 10% szans na przetrwanie. Tesla jest odpowiedzialna za 2/3 wszystkich osobistych i zawodowych bólów w moim całym życiu. Ale było warto.
Gamę modeli określa się skrótowcem „S3XY”. Każdy z 4 znaków odpowiada innemu modelowi. Do wyboru klienci mają 5-drzwiową limuzynę S, 4-drzwiowego fastbacka o nazwie 3 oraz dwa SUV-y – większe X i mniejsze Y. W najmocniejszych odmianach wszystkie one imponują szybkością z jaką się rozpędzają. Szczególnie na pierwszych metrach:
