MotoGuru.pl

Administracja Trumpa manipulowała przy normach emisji, aby nowe auta nie zdrożały

Administracja Trumpa odsunęła na bok pracowników Agencji Ochrony Środowiska podczas opracowywania wytycznych dotyczących dopuszczalnych norm zanieczyszczeń, narzuconych dla producentów nowych samochodów. Tak wynika z najnowszego raportu.

W efekcie poluzowano restrykcje, odrzucając standardy ustalone za czasów Baracka Obamy. Zdaniem inspektora generalnego EPA, liderzy polityczni podejmując decyzje nie sporządzili odpowiedniej dokumentacji. W dodatku nie wzięli pod uwagę obaw ekspertów – w innym wypadku nie odstąpiliby od wcześniejszych ustaleń i zaleceń. 

Wyzwanie dla Bidena

Oznacza to, że administracja Bidena będzie miała dodatkowe argumenty przemawiające za zaostrzeniem norm i szybszym wycofaniem samochodów napędzanych silnikami spalinowymi w celu przeciwdziałania zmianom klimatu. 

Obecnie zespół powołany przez prezydenta USA jest w trakcie negocjacji z producentami samochodów, pracownikami przemysłu samochodowego i ekologami. Mają oni wspólnie wypracować nowe normy zanieczyszczeń, zachowując obecne miejsca pracy w fabrykach i zmniejszając emisję gazów do atmosfery.

Przemysł oczekuje hojnych zachęt rządowych do produkcji czystszych pojazdów. Wynik rozmów będzie miał kluczowe znaczenie dla celów klimatycznych USA, ponieważ sektor transportu jest największym źródłem emisji w kraju – tak przynajmniej wynika z informacji przedstawionych przez EPA.

Redukcja z 5 do 1,5%!

W 2020 r. administracja Trumpa sfinalizowała zasadę zmuszającą firmy samochodowe do poprawy tzw. gospodarki paliwowej swoich flot o zaledwie 1,5% rocznie, co stanowi krok wstecz w stosunku do zakładanego wcześniej 5% rocznego wzrostu, ustalonego za czasów Obamy. Urzędnicy argumentowali, że zmuszanie producentów samochodów do zbyt szybkiej poprawy wydajności sprawi, że samochody będą zbyt drogie, co zniechęci ludzi do przesiadki na nowsze i bezpieczniejsze modele.

Na pierwszy rzut oka na papierze wszystko wygląda w porządku – mniej restrykcyjne standardy emisji zostały podpisane wspólnie przez EPA i Departamentu Transportu w National Highway Traffic Safety Administration. Ale zgodnie z raportem inspektora generalnego, to Scott Pruitt (amerykański prawnik, prokurator generalny Oklahomy i kierownik Agencji Ochrony Środowiska) zdecydował, że NHTSA dokona niezbędnych analiz na poczet obu agencji.

W rezultacie wielu pracowników EPA wyłączono z procesu podejmowania decyzji. Jeden z nich stwierdził, że nikt w EPA nie widział dokumentów sporządzonych przez NHTSA na przestrzeni 6 miesięcy poprzedzających zatwierdzenie ostatecznej wersji przepisów. Oznacza to spore uchybienia.

Jeff Alson, były inżynier w laboratorium pojazdów EPA w Ann Arbor, który przeszedł na emeryturę w 2018 roku, powiedział, że za czasów Obamy oba podmioty ściśle ze sobą współpracowały, co nie miało miejsca za rządów Trumpa. Stwierdził, że wyniki dochodzenia potwierdziły jego obawy.

Sytuację skomentował senator Thomas R. Carper:

Działania rządu wpływają na zdrowie i dobrobyt ludzi w całym kraju i na naszej planecie, dlatego tak ważne jest, aby decyzje te były podejmowane w ramach przemyślanego procesu.