⏱️ 3 min.

Ile naprawdę palą supersamochody? Nowe dane z UE zaskakują

Zdjęcie autora artykułu

Andrzej Kopeć

12-09-2025 09:09
Bugatti Chiron

Nowe dane zgromadzone przez instytucje unijne ujawniły, jak ogromne potrafi być realne spalanie najbardziej ekstremalnych supersamochodów. Liczby robią wrażenie – i niekoniecznie w pozytywnym sensie. Okazuje się, że jeden z nich opróżnia swój 100-litrowy bak już po przejechaniu zaledwie 200 km.

Supersamochody kontra rzeczywistość

Papier zniesie wszystko – dane katalogowe od lat obiecują, że nawet auta o mocy ponad 1000 KM potrafią być „umiarkowanie oszczędne”. Rzeczywistość jednak okazuje się bezlitosna. Nowe pomiary w warunkach drogowych, zebrane w całej Unii Europejskiej, pokazują, że supersamochody w realnym ruchu pochłaniają paliwo w tempie nieosiągalnym nawet dla dużych SUV-ów czy luksusowych limuzyn. Ekspert biorący udział w opracowaniu danych stwierdził:

Supersamochody osiągają wartości spalania, które w praktyce czynią je niemal nienadającymi się do codziennej eksploatacji.

Przykłady z najwyższej półki

Choć szczegółowe listy modeli objętych badaniem nie zostały podane, wiadomo, że w zestawieniu znalazły się takie marki jak Bugatti czy Ferrari. Samochód, który spalił cały bak 100 litrów paliwa na dystansie zaledwie 200 km, to przykład na to, jak w praktyce wygląda jazda maszyną stworzoną z myślą o maksymalnych osiągach, a nie ekonomii. W opinii autora raportu:

Choć klienci kupują te auta dla emocji i prestiżu, nie można pominąć faktu, że ich eksploatacja w ruchu drogowym jest gigantycznym obciążeniem – zarówno dla kieszeni, jak i środowiska.

Dlaczego to ważne?

Unijne dane nie są wyłącznie ciekawostką – stanowią też argument w dyskusji o przyszłości motoryzacji. Gdy przeciętne hybrydy schodzą już poniżej 5 l/100 km, a elektryki coraz mocniej zdobywają rynek, supersamochody pozostają w swojej własnej niszy, spalając kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt litrów na 100 km. Warto dodać, że badanie objęło nie tylko najbardziej ekstremalne konstrukcje, ale też samochody z górnej półki o mocy kilkuset koni mechanicznych. Wyniki jednak jasno pokazują – im więcej koni mechanicznych, tym większa luka między teorią a praktyką.

Kontekst rynkowy i społeczny

Supersamochody od lat stanowią wizytówkę marek. Bugatti i Ferrari nigdy nie rywalizowały o miano oszczędnych – liczą się moc, prędkość i prestiż. Jednak w czasach, gdy regulacje unijne coraz bardziej ograniczają emisje, a producenci muszą bilansować średnią emisję całej gamy modelowej, takie liczby budzą kontrowersje. W branżowych komentarzach pojawiła się ironia: czy naprawdę ktoś, kto wydaje miliony na auto o mocy 1500 KM, będzie się przejmował spalaniem? Z jednej strony – nie. Z drugiej – to właśnie te wyniki dostarczają politykom i urzędnikom argumentów do dalszego zaostrzania norm.

Co dalej?

Raport unijny pokazuje coś więcej niż tylko suche liczby. To sygnał, że motoryzacja wysokich osiągów stoi dziś na rozdrożu. Ogromne spalanie oznacza również wysoką emisję CO₂, co w świetle przepisów oznacza coraz większe kary dla producentów. Nic dziwnego, że Ferrari coraz odważniej inwestuje w elektryfikację. Jak podkreślili analitycy:

Supersamochody nie znikną, ale będą musiały przejść ewolucję, by przetrwać w świecie nowych regulacji.

O autorze

Zdjęcie autora artykułu

Andrzej Kopeć

Mechanik z pasji, kierowca z wyboru. Od dzieciństwa rozbieram silniki, by później składać je lepiej niż fabryka.