⏱️ 3 min.

Dodge porzuca elektrycznego Chargera Daytona SRT Banshee. HEMI wraca na tron

Zdjęcie autora artykułu

Marek Karpiuk

02-10-2025 08:10
Dodge porzuca elektrycznego Chargera Daytona SRT Banshee. HEMI wraca na tron

Dodge miał stworzyć najmocniejszego elektrycznego muscle cara w historii, ale plany poszły do kosza. Według branżowych źródeł projekt Charger Daytona SRT Banshee – flagowy wariant na platformie 800 V – został anulowany jeszcze przed premierą. Stellantis wyraźnie odwraca się od ambitnych celów elektryfikacyjnych w USA, a do łask wraca sprawdzony HEMI V8.

Banshee, którego nie będzie

Dodge Charger Daytona SRT Banshee EV miał być wizytówką nowej ery – elektrycznym odpowiednikiem Hellcata. Zapowiadano imponujące osiągi, nową platformę 800 V i unikalne wrażenia akustyczne. Jednak według informacji przekazanych przez dostawcę branżowego, projekt został całkowicie skasowany. W praktyce oznacza to, że do produkcji trafią jedynie słabsze wersje elektrycznego Chargera, które i tak sprzedają się mizernie. Portal MoparInsiders, powołując się na rzecznika prasowego firmy, podał, że:

Stellantis nadal ocenia swoją strategię produktową, aby dostosować ją do popytu konsumenckiego. Nasz plan zapewnia klientom wybór elastycznych układów napędowych, które najlepiej odpowiadają ich potrzebom.

To nie jest jednoznaczne potwierdzenie, ale też nie zaprzeczenie. W praktyce Banshee wylądował w tym samym grobie, co elektryczny Ram 1500 REV oraz Jeep Gladiator 4xe PHEV.

Nowy kurs Stellantisa

Decyzja nie jest przypadkowa. Ostatnie sześć miesięcy pokazały, że Stellantis radykalnie zmienił kierunek – zamiast pełnej elektryfikacji, powrócił do mocnych silników spalinowych. HEMI V8 znów króluje, trafiając do Ram 1500, Durango i Wranglera, a mówi się także o jego powrocie w Gladiatorze. Co więcej, w lipcu Stellantis ogłosił reaktywację legendarnego działu SRT (Street and Racing Technology). To właśnie ta informacja podsyciła spekulacje, że HEMI wróci również do Chargera. Oficjalnie producent nigdy nie potwierdził, że V8 zmieści się pod maską nowej generacji muscle cara, ale – jak zaznaczył CEO Dodge’a – Matt Miller:

Marka nie wyklucza ponownego wykorzystania HEMI w swoich modelach.

Regulacje już nie trzymają

W tle decyzji jest także polityka. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) złagodziła swoje regulacje, a producenci nie muszą już płacić gigantycznych kwot za kredyty emisyjne. To otworzyło Stellantisowi drogę do cięcia programów elektrycznych, które generowały gigantyczne koszty i nie dawały gwarancji sukcesu sprzedażowego. Z jednej strony to mocny cios dla entuzjastów elektrycznych muscle carów, którzy liczyli na przełomowy model. Z drugiej – dla fanów klasyki to powrót do tego, co Dodge potrafi najlepiej: głośnych, brutalnych i paliwożernych V8.

SIXPACK zamiast Banshee

Zamiast Banshee, Dodge stawia teraz na Chargera SIXPACK – wersję napędzaną rzędową „szóstką” Hurricane. To ukłon w stronę klientów, którzy nie chcą elektryka, a jednocześnie oczekują osiągów nawiązujących do Hellcata. Dla najbardziej zatwardziałych fanów muscle carów pozostaje jednak pytanie: czy nowa generacja Chargera dostanie HEMI V8? Jeśli tak się stanie, oznaczać to będzie pełny zwrot marki ku korzeniom – i kompletną kapitulację wobec ambitnych zapowiedzi pełnej elektryfikacji sprzed kilku lat. Tymczasem w Europie Stellantis wciąż forsuje elektromobilność, ale na rynku amerykańskim cofnięcie planów elektryfikacji wydaje się niemal całkowite.

Podsumowanie

Dodge Charger Daytona SRT Banshee EV miał być elektrycznym symbolem nowej ery muscle carów, ale ostatecznie nie powstanie. Stellantis wraca do sprawdzonego przepisu – mocnych, głośnych i pełnych charakteru jednostek spalinowych. To decyzja kontrowersyjna, ale odpowiadająca na realny popyt – bo choć przyszłość jest elektryczna, to serce fanów Dodge’a wciąż bije w rytmie ośmiu cylindrów.

O autorze

Zdjęcie autora artykułu

Marek Karpiuk

Motoryzacja to dla mnie wolność. Od Fiata 126p po elektryczne superauta – każdy kilometr to przygoda.